wtorek, 22 kwietnia 2014

22.Ja rodzę!

Dzisiaj był ten dzień w którym decydowałam o swoim życiu.Nie miałam wątpliwości do ślubu.Kocham Tomka i chcę być jego żoną.Zaczęłyśmy się przygotowywać.Założyłam suknię ,Natalia zajęła się moją fryzurą ,a Zuza makijażem.W pewnym sensie było mi wstyd stanąć przed księdzem w dziewiątym miesiącu ciąży.Ceremonia się zaczęła dokładnie o godzinie 10:00.Po kilkudziesięciu minutach stałam się panią Lach.Kiedy wyszliśmy z kościoła wszyscy składali Nam życzenia ,przyszedł czas na Maćka.
-Życzę Wam wszystkiego dobrego na nowej drodze życia.-powiedział i słysząc nasze podziękowania wyszedł.Było mi smutno ,że tak postąpiłam wobec niego .Ale przecież jestem tylko człowiekiem.Wesele odbyło się tak jak wcześniej wspominałam w moim rodzinnym domu.
Z głośników leciała dosyć głośna muzyka ,która obijała mi się od uszu.Zatańczyłam kilka kawałków z Tomkiem i resztą gości.Nagle moją rękę pociągnął mój mąż.Pośpiesznie poszłam za nim.
-Gdzie idziemy? -zapytałam bardzo szczęśliwa.
-Teraz to ja cię gdzieś zabiorę.-po kilku minutach byliśmy już na miejscu.Znajdowaliśmy się w ślicznym lasku.
-Postarałeś się.-rzekłam oglądając stół z wieloma przysmakami.
-Wiem.-przybliżył się do mnie ,złapał za podbródek i pocałował mnie namiętnie w usta.Był to cudowny pocałunek taki prosto od serca.
-Ałł!-krzyknęłam gdy poczułam mocny ból brzucha.
-Co się dzieje ,Klaudia?-spytał z przerażeniem.
-Skurcz ,Tomek ja rodzę! -wrzasnęłam i upadłam powoli na ziemię.
-Ojejku ,co ja mam robić! -zaczął krzyczeć spanikowany.
-Może zadzwoń po pogotowie?!
-Dobry pomysł! 
Widziałam ,że z ledwością wybiera numer kiedy nagle się dodzwonił zaczął się jąkać.Był bardziej przestraszony niż ja.Pogotowie przyjechało  w trybie natychmiastowym.
-Który miesiąc? -zapytał facet z karetki.
-Ostatni.Znaczy dziewiąty. -powiedziałam przez krzyk.
-Pośpieszcie się z tymi noszami! Kobieta nam tu zaraz urodzi! -pośpieszył.
-Przepraszam czy ja mogę z państwem jechać? -spytał Tomek.
-Niestety nie ,takie są procedury. 
-Klaudiu ja cały czas będę w szpitalu ,idę po samochód  i jadę za Wami.
-Okey! -znowu dostałam skurczu. O niemal urodziłam w karetce.Dojechaliśmy do szpitala na syrenie ,wszystko działo się tak szybko ,że ledwo co pamiętam . Po godzinie męczarni ,krzyku i wrzasku urodziłam śliczną córeczkę .Liliannę Lach.Ważyła nie całe trzy kilogramy.Była taka słodka.Tomek po porodzie wszedł do sali i wziął swoją córeczkę na ręce.
-Jest śliczna ,po Tobie. -powiedział po długim patrzeniu na jej twarz.
-Jest śliczna po Nas. -poprawiłam.
-Nigdy nie spodziewałem się ,że będę miał żonę ,a co dopiero dziecko. To było moje marzenie.
-Kocham Cię.
-Ja Was również.


2 komentarze: